Na niniejszej stronie będzie sukcesywnie publikowany dorobek polityczny z lat 1980-1997 Grupy Samorządności Robotniczej (GSR) i Grupy Inicjatywnej Partii Robotniczej (GIPR), oraz osób związanych z tymi organizacjami, w szczególności pisma Samorządność Robotnicza, Sprawa Robotnicza, Magazyn Antyrządowy, Tygodnik Antyrządowy itd.
Wszystkie prezentowane materiały zostały zarchiwizowane w formacie plików pdf (do ich otwierania potrzebny jest jeden z bezpłatnych programów: Adobe Reader, Foxit Reader czy Xpdf) oraz zdigitalizowane w wysokiej rozdzielczości cyfrowej (300dpi). Zastosowane rozwiązania, mimo stosunkowo dużego rozmiaru pliku wynikowego, umożliwiają swobodne zarządzanie materiałami bez utraty jakości oraz poddanie ich operacji optycznego rozpoznania tekstu (OCR) celem uzyskania plików w pełni edytowalnych (np. odt, rtf lub doc).
W przypadku wystąpienia problemów z odczytaniem zawartości zamieszczonych plików prosimy o pobranie plików na dysk twardy (w przeglądarkach Mozilla Firefox, Opera i Microsoft Internet Explorer: kliknięcie prawym klawiszem myszki na nazwę pliku, „Zapisz element docelowy jako…” i wskazanie lokalizacji na dysku twardym celem zapisania pliku na dysk).
Ale to nie wy redagowaliście to pismo. Byłem w redakcji od nr 1 do ostatniego (13) i Wy (Partyka, Balcerek, Bratkowski) byliście zawsze osobno, jako redakcja „Sprawy Robotniczej”. I NIGDY NIE SŁYSZAŁEM nazwy „GSR” dopóki nie wydaliście broszurki ta sygnowanej, po odejściu z POR.
Tu jest skład redakcji
http://www.encyklopedia-solidarnosci.pl/wiki/index.php?title=R00439_Front_Robotniczy_Warszawa
Ja rozumiem że nie uznajecie prawa własności, ale czy to znaczy że można także kraść cudzy dorobek polityczny?
Ja się z tym dawno nie utożsamiam ale tam było parę osób jeszcze (zmarły Piekarczyk, żyjący nadal Frączak i Jerzewski, potem dołączony Idziakowski), i mogą mieć coś przeciw wywłaszczaniu ich z życiorysów.
Oj, Tomuś … Czy Ci wreszcie spodnie dorosną do obuwia? Kiedyś też Twoi, lewicowi współtowarzysze, a dzisiaj jak wynika z tego co wyżej, adwersarze nikczemni – Ewa, Włodek, Zbyszek – fakt, nie brali udziału w redagowaniu „Frontu Robotniczego” (ale w ukazywaniu się tak; Włodek zapewniał tzw. technikę plus część kolportażu – o czym Ty nie byłeś powiadamiany, wg nie najwyższej pozycji w Grupie i litery „A” konspiry czasów Staśka Wojennego; po co ma wiedzieć skoro nie musi?).
Nie upoważnia Cię to jednak eks-kolego – w czasach wydawania „FR” nietzscheański anarchisto, potem KPN-owcu, teraz bóg wie co, a że go nie ma, to nie wiadomo co – do zarzutów kradzieży „dorobku politycznego”. Boś go się nie dorobił co najmniej w tym zakresie skoro piszesz „ja się z tym dawno nie utożsamiam”. To po co w ogóle twarz otwierasz? Odnośnie osób, które potem wymieniasz (jeden nie żyje, innego nazwisko pisze się przez „ż”) masz ich pełnomocnictwa do ochrony własności praw autorskich i pokrewnych? Pytanie j/wyżej po raz drugi?
Zaś zarzut o „wywłaszczaniu z życiorysów” to ja mógłbym Tobie stawiać – lub nie, ale wówczas tylko uwzględniając pomroczność jasną vel amnezję. Mniejsza o to, szkoda czasu. Inicjatywa e-Archiwum SR to rzecz ciekawa jako wycinek mini-historii mniej znanej z pewnego okresu. Czy komuś się przyda? Wątpię. Tobie Tomek nie przydała się pomimo, że przy tej mini-zupce też trochę pomagałeś – mieszając jeszcze mniejszą mini-mini-łyżeczką. Co wiem stąd, że byłem szefem tej mini-kuchni.
Fakt, iż nie żyjący Steve próbował z niej zrobić swoją stołówkę to inna sprawa. Potem przepraszał za swoich „dostawców” z Górnego Śląska (zapewne pod menu ustalone w Pałacu Mostowskich), którzy całą mini-garkuchnię rozpirzyli. Ale. Jak wiadomo, nie ma kata bez ofiary i bez publiki. Adekwatnie do sprawy, i teatrzyk nie był duży. Tylko kilka miejsc. Nie zachowałeś się lepiej niż reszta Kolegów – m.in. wymienionych przez Ciebie jak wyżej (gwoli skrupulatności – przeoczyłeś Andrzeja H.). Wtedy byłeś, prócz Kolegi I., najmłodszy. Ale teraz? Wciąż mądry inaczej?
Kondolencje, Robert Dymkowski
TAK TO SIĘ PLECIE
Tomaszu,
Wczoraj miałem okazję porozmawiać z twoim byłym wodzem, naczelnym „Frontu Robotniczego”, Robertem Dymkowskim (obecnie w cywilu, „nie zajmuje się polityką” – to jego słowa). On również wyzbył się świadomości, że redakcja „Frontu Robotniczego” należała do Grupy Samorządności Robotniczej.
No cóż, ta się zdarza.
Niektórzy byli członkowie PZPR też starają wymazać z pamięci i annałów fakt swojej przynależności do tej „przestępczej organizacji”. Mieliśmy również i u siebie taki przypadek. Jerzy Łazarz były przewodniczący ZKP „Proletariat”, członek GSR, też zatracił taką świadomość. Ten przynajmniej nie płacił jednak składek (wyłgał się licznymi alimentami – taki z niego gieroj).
Wy macie pecha.
Po pierwsze, płaciliście składki. Więcej, po rozłamie wasz lider zażądał zwrotu składek od skarbnika grupy Ewy Balcerek. Decyzją głosów 2 do 1 (przeciw był Zbigniew Partyka) cała kasa GSR została oddana Dymkowskiemu. Wasza redakcja stała murem za swoim wodzem
Po drugie, podczas rozłamowego zebrania Dymkowski zniósł zakaz, obowiązujący w GSR, przynależności do grupy członków innych organizacji politycznych, z myślą o Piekarczyku, członku Zjednoczonego Sekretariatu IV Międzynarodówki. Miał zatem wówczas pełną świadomość obowiązujących w grupie zasad. I świadomie je złamał. Miał lepszy własny plan. W dupie miał GSR.
Na usprawiedliwienie jego możemy dodać, że grupa jako całość uczestniczyła wówczas w dyskusji nad wypracowaniem nowej platformy programowej – PLATFORMY OPOZYCJI ROBOTNICZEJ. Osobiście byłem zwolennikiem nowej nazwy organizacji (Opozycja Robotnicza). Mogło mu się zatem w pamięci sporo zatrzeć. Zwłaszcza, że nie przywiązywał się specjalnie do cudzych pomysłów. Pomysł i nazwa GSR – wyszedł od Ewy Balcerek i Zbigniewa Partyki, a właśnie z nimi Dymkowski był skonfliktowany. Jeśli z kimś się liczył to tylko ze mną.
W trakcie mojego urlopu rządził formalnie triumwirat (Balcerek, Partyka, Dymkowski). Dymkowskiemu to nie pasowało. Jak już powiedziałem miał „lepszy pomysł”, który wy poparliście.
Po trzecie, kłamiesz, albo ściślej kłam twoim twierdzeniom zadają annały. Jeden z artykułów programowych w pierwszym numerze „Sprawy Robotniczej” był sygnowany skrótem GSR. Wówczas członkami redakcji „S.R.” byli również Piekarczyk i Dymkowski. Nazwa GSR znana była wszystkim członkom grupy.
To rozstrzyga sprawę.
P.S.: Przy okazji mogę cię zapewnić, że GSR nie miała wówczas „leninowskiego” charakteru. Raczej eklektycznie oscylowała wokół myśli prof. Józefa Balcerka. Co też się nie podobało J. Alio. Również z taką organizacją Zjednoczony Sekretariat IV Międzynarodówki nie zamierzał utrzymywać żadnych kontaktów. Nazwa Grupa Samorządności Robotniczej – Komuniści została przyjęta przez nas już po rozłamie. Miał to być wyraźny wyróżnik. Skąd mieliśmy wówczas wiedzieć, że Dymkowski zrezygnuje z nazwy GSR?
Później nie raz wracaliśmy do tradycyjnej. Z tego też nam czynili zarzut – spartakusowcy.
Insynuując „piłsudczykowski charakter grupy”.
KOLIZJE
Konieczne jest wyjaśnienie sprawy.
Komentarz historyka, doktora Tomasza Szczepańskiego wisiał w „Archiwum Samorządności Robotniczej” bez odpowiedzi prawie rok. Na swoje usprawiedliwienie muszę dodać, że po raz pierwszy zajrzałem na zmodyfikowaną przez Piotra Strębskiego stronę po tym jak odezwał się Robert Dymkowski. Na co dzień korzystam z podręcznego archiwum.
Powstrzymałem się od odpowiedzi do czasu rozmowy.
Ale nawet z niej nie dowiedziałem się, że od paru dni czeka już komentarz Roberta „na moderację”.
Gdy odpowiadałem Szczepańskiemu nie miałem o tym najmniejszego pojęcia. Nie słyszałem również o cenzurze na „Dyktaturze Proletariatu”. Myślałem, że wszystkie wpisy są niezwłocznie i automatycznie publikowane. Czasem jedynie zawieszają się z przyczyn technicznych. Co się zdarza.
Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że również mój wpis musi czekać „na moderację”. Zdziwienie było jeszcze większe, gdy nagle przed moim ukazał się wpis Roberta.
Dodać muszę jeszcze do tego, że ani ja, ani Ewa nie mamy uprawnień do moderacji na tej stronie. Nie mamy nawet podglądu kolejki oczekujących. Potwierdzenie wpisów z tej strony nie ukazuje się również na stronie głównej „Dyktatury Proletariatu”.
Tak oczywiście być nie powinno, ale to wyjaśnia sprawę od strony technicznej, czy jak kto woli administracyjnej.
Przejdźmy jednak do meritum sporu z obu delikwentami. Mam nadzieję, że wreszcie do nich doszło, że przyjmowani byli swego czasu do Grupy Samorządności Robotniczej. Wiem do czego i kogo werbowałem. Wiem nawet z jakim rezultatem. Oceny i cenzurki chętnie wystawiam w artykułach poświęconych tematom retrospektywnym. Możecie łatwo je znaleźć w archiwum strony. Wystarczy wpisać własne nazwiska.
Nie dbam o to czy jestem za to lubiany.
Uprzejmie informuję, że na stronie „Archiwum 'Samorządności Robotniczej'” (ani na żadnej innej, którą redaguję) nigdy nie było stosowanych żadnych środków, które mogłyby powstrzymać nieskrępowaną wymianę zdań i opinii (czyli nie była stosowana tzw. „cenzura”). Powyższy problem z moderacją komentarzy wynikł z domyślnych ustawień silnika strony, którymi nie zajmowałem się po jej (strony) zainstalowaniu. Nie spodziewałem się bowiem, że strona o charakterze czysto archiwalnym może wzbudzić jakąś potrzebę dyskusji.
Po sygnalizacji problemu wprowadziłem stosowne zmiany, które powodują, że każdy komentarz publikowany na stronie staje się automatycznie i bez zwłoki widziany dla wszystkich odwiedzających.
Za dotychczasowa niedogodność serdecznie przepraszam – admin.
Dlaczego aktualizacje są tak rzadko?
Pani Igo, niestety póki co skończył się nam dostęp do materiałów. Będziemy robić jednak wszystko, co w naszej mocy, by uzupełniać zasoby archiwum.
Do p. Włodzimierza Bratkowskiego – istnienie skrótu GSR niczego nie wyjaśnia w warunkach konspiracyjnych . (Dlaczego nie „Grzesiek Staszek Romek”).
A zresztą pisałem o „Froncie Robotniczym”, a nie „Sprawie…” której nie redagowałem.
Na pewno Dymkowski który zaproponował mi wstąpienie do redakcji w czerwcu 1984r. na tzw. „Małym Dzedzińcu” UW nic o GSR nie mówił.
Tu jest to jak to zapamiętałem:
http://www.innyswiat.most.org.pl/13/szczepanski.htm
Jasne że nikt z nas nie wiedział wszystkiego. (I tak powinno być). Ale tak jak pamiętam – nazwę GSR usłyszałem jak zobaczyłem broszurę „Dokąd” po Waszym odejściu.
W „Inprekorze” wyjaśniając swoje wyjście podpisaliście się jako „Sekciarze” nie jakoś inaczej. To też jest znaczące.
Zresztą nie mogę wykluczyć że tej nazwy miedzy sobą używaliście. Ale ja jej nie słyszałem.
O żadnych składkach nic nie wiem, skromnej pomocy finansowej udzielał nam Stefan Piekarczyk. Były to środki IV Międzynarodówki jak rozumiałem. Co od Was wziął Dymkowski i jak zużył to jego pytajcie.
Najwyraźniej, Tomaszu, masz pamięć wybiórczą – zgodną z twoim wyborem politycznym (jak najdalej od prawdziwych „komuchów”).
O ile sobie przypominam byłeś obecny na rozłamowym zebraniu GSR. To na nim na wniosek Roberta Dymkowskiego zgodziliśmy się zwrócić wspomniane przez ciebie składki. Nie było tego aż tak wiele. Ale były.
Zresztą unosząc się honorem oddaliśmy całą kasę. Co nas uziemiło na parę dobrych miesięcy.
W ogóle nie rozumiem dlaczego dyskutujemy o jakichś duperelach (mityczne składki, jakby to mogło być coś dużego). Każdy kto był w naszym środowisku pamięta jaka była bieda ze wszystkim.
Ale motywem Waszego odejścia było całkiem co innego. Trochę o tym pisaliście w „Inprekorze” jako „Sekciarze” i każdy czytelnik może wyrobić sobie sam zdanie – idąc do jakiejś biblioteki naukowej i biorąc zszywkę pisma „Inprekor” z 1985 -1986r.
Waszym zastrzeżeniem było głównie:
a/ poruszenie kwestii ukraińskiej przez „Inprekor” w duchu takim że nacjonalizm ukraiński może być naszym sojusznikiem. Ja uważałem – i wtedy i dziś że tak, wy – że nie. I mówiliście że tylko jakaś emigracyjna ukraińska lewica może być partnerem do rozmowy. Wtedy nie znałem Carla Schmitta , ale myślenie w kategoriach „wróg-przyjaciel” było mi chyba wrodzone 🙂
b/ stosunek do tradycji KPP i PPR – myśmy je wtedy odrzucali jako wypaczenie lewicy. Wy mówiliście że tam są jakieś cenne wątki w czym się chyba przejawiły nie tylko Wasz dogmatyczny marksizm ale i uwarunkowania osobiste, przynajmniej u W. Bratkowskiego spowinowaconego czy spokrewnionego z komuchem Czeszejko-Sochackim(+1933), zabitym zresztą przez Stalina, jak tylu innych jego wiernych psów. (Choć słyszałem, ze był naprawdę agentem naszej „dwójki” i wtedy go trzeba by zrehabilitować:)
Tak czy inaczej – chodziło w tym rozłamie o oceny polityczne, co zresztą sami potwierdzacie wysmażając jako „Sekciarze” te elaboraty z „Inprekora”.
A tak na marginesie – tylu jest młodych lewaków na studiach niech który się zajmie POR – w końcu chyba największą lewacką grupą w Polsce tamtej doby. Na pieniądze mógłby liczyć – w końcu lewactwo dostaje ich sporo od Platformy, tytułem przykładu „Krytyka Polityczna” (Ciekawe czy któryś z ich tuzów tak uczciwie popracował na normalnym etacie choćby przez miesiąc w całym swoim życiu). Źródła są – bo poza naszymi połajankami trochę materiałów jest w IPN.No i wydawnictwa się zachowały, w „Archiwum Karty” choćby.
Ja tego nie zrobię – choćby dlatego że zarzucono by mi brak obiektywizmu. Istniejąca praca D. Zalegi jest tu niekompletna i z błędami – pisałem nawet o tym, list do „Lewą Nogą” gdzie Zalegę drukowano, ale oczywiście „faszysty” tj. mnie, oni nie będą drukować niezależnie od tego co miałby do powiedzenia. Nawet mi nie odpowiedzieli, taki lewicowy obiektywizm 🙂
A temat na pracę licencjacką czy mgr w sam raz.
Tego szukałem:)